Narzekamy, że ledwo zamkniemy drzwi za Świętem Zmarłych, a już wpycha się przez nie Staruszek z białą brodą na gumce, w czerwonym kostiumie i czapce krasnala z pomponem, że reklamy ociekają lukrem i dźwięczą w nich piosenki z dzwoneczkami. Sklepy kuszą towarami, na które nas nie stać, że w telewizji tylko Kevin i że wszystko to komercja i ściema.
Ale czy naprawdę nie jest tak, że w głębi kochamy tę listopadowo-grudniową gorączkę, te światła, dźwięki, zapachy i wypieki, które w tym czasie nabierają “magicznych” właściwości? Zimowy, ponury czas rozjaśnia się wtedy kolorami, które pozwalają naładować nas pozytywną energią po sam czubek głowy i przetrwać do wiosny.
Odkąd pamiętamy, przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia trwały dłużej niż tydzień, a w centrum wydarzeń zawsze była kuchnia. Już w listopadzie motyle zaczynały swoje tańce w brzuchu, na myśl o tym, co tam rodzice wymyślą. Mama nastawiała ciasto na piernik, bo wiadomo, 6-tygodniowe ciasto jest najlepsze. Wspominała przy tym prababcię, która piekła smakowite placki na zamówienie. Przed świętami miała ręce pełne roboty, więc w domowej kuchni od rana do wieczora unosił się zapach korzennych przypraw, ucieranego masła i wanilii.
Tradycje z czasem zostały przez nas trochę wzbogacane i do długiej listy niezbędników takich jak piernik, makowiec i serniki, zaczęły dochodzić coraz nowsze słodkości. Z miłości do zdrowej kuchni zaczęliśmy wymyślać wypieki, a to bez cukru, a to bez białej mąki. Z zapracowania zaczęły powstawać również przepisy na ekspresowe ciasteczka, czy nawet desery bez pieczenia. Jedno jest pewne, nigdy nie jest nudno, a zawsze smacznie.
W listopadzie zaczynało się planowanie porządków, sporządzanie długich list zakupów (ile mąki, ile cukru, ile margaryny…tak, tak, do ciast dodawało się też margarynę). Zaczęliśmy kupować coraz to ciekawsze ozdoby do dekoracji ciast i ciasteczek. Wyboru w sklepach nie brakuje dzięki czemu dzieci mają niesamowitą frajdę z przygotowań kolorowych słodkości. Przedświąteczne pomaganie mamie staje się wtedy najwspanialszą zabawą. Upieczone pierniczki musiały odleżeć swoje, by nabrać miękkości. Serce kuchni od początku grudnia biło w rytmie krzątaniny przy wypiekach, przy ważeniu, mieszaniu, przesiewaniu i ucieraniu.
Śniegu zazwyczaj było jak na lekarstwo albo wcale, ale pokoje niezmiennie obklejone były śnieżynkami wycinanymi z papieru. W końcu kupienie czegoś nowego do domu. Przynajmniej wycieraczki, żeby Mikołaj nie pobrudził sobie butów o starą. Jakimś cudem zawsze wchodził, gdy my, przyklejeni do szyby, patrzyliśmy czy świeci już ta pierwsza, najważniejsza gwiazdka. Po jego wizycie, poza prezentami, zostawały okruszki ciasteczek, które piekliśmy specjalnie dla niego dzień wcześniej. Zawsze ozdobione były cukrowymi dekorkamii podane na ozdobnycm talerzyku ze szklanką pełną mleka.
Trzeba też wspomnieć o najważniejszym punkcie, gwoździu świątecznego programu, czyli zupie. Wspaniały barszcz grzybowy, którego intensywny zapach można było wyczuć na całym osiedlu. W pływających w nim uszkach jeden zawsze był z ukrytym orzechem. Kto go znalazł, miał szczęście murowane, przez cały rok, do kolejnego barszczu.
Pyszne jedzenie, prezenty, odwiedziny ciotek, wujków i kuzynów. Było gwarno, wesoło, wzruszająco i przytulnie. Wszyscy narzekali, że już są przejedzeni, ale miseczki słodkich klusek z makiem i bakaliami nikt nie był w stanie odmówić.
A gdy późnym wieczorem drzwi za gośćmi się zamykały, dom się wyciszał. Pozostawały światła migoczące na choince, pełne brzuszki, nowe zabawki przy łóżku. W końcu odpoczynek, proste szczęście, niezmącone zmartwieniami. Nie ma drugiego takiego czasu w ciągu roku, który mógłby zastąpić ten bożonarodzeniowy okres, który jeszcze w listopadzie nazywamy komercją i niepotrzebnym zabieganiem.
Kochamy ten czas i zachęcamy, by cieszyć się nim i celebrować wszystkie rodzinne momenty. Prezentujemy dwa przepisy, które z pewnością nastroją Was świątecznie oraz wypełnią kuchnię zapachami przyciągającymi, nie tylko najmłodszych członków rodziny. My odpalamy piekarnik, w głośnikach rozbrzmiewa Michael Buble i to nic, że dopiero początek grudnia. Od razu robi się cieplej na myśl o Świętach…i słodkiej babeczce do kawy 🙂
POMARAŃCZOWE CIASTECZKA Z LUKREM
ciasto:
- 260 g mąki pszennej
- 50 g cukru pudru
- 120 g masła
- 2 łyżki śmietany
- 2 żółtka
- starta skórka z całej pomarańczy
lukier:
- cytryna
- białko
- 200 g cukru pudru
- pół łyżeczki czerwonego barwnika w proszku
Masło ucieramy z cukrem pudrem na gładką masę.
Dalej ucierając dodajemy śmietanę i żółtka.
Następnie dodajemy przesianą mąkę oraz startą skórkę z pomarańczy.
Zagniatamy na gładkie ciasto i odkładamy na 40 minut do lodówki.
Schłodzone rozwałkowujemy i wycinamy ciasteczka, które układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Pieczemy do zrumienienia (ok.12-15 minut) w 180 stopniach, w opcji góra-dół.
Przygotowujemy lukier.
Cytrynę sparzamy, wyciskamy sok i przelewamy przez sitko.
Białko ze sparzonego jaja przelewamy do miseczki z przesianym cukrem pudrem.
Dokładnie ucieramy, stopniowo dodając niwielkie ilości soku z cytryny, aż lukier będzie biały i błyszczący.
Gotowy lukier dzielimy na 2 części i do jednej dodajemy czerwony barwnik. Dokładnie mieszamy.
Ciastka studzimy na kratce, a następnie dekorujemy lukrem.
Smacznego.
PIERNIKOWE BABECZKI Z MASCARPONE I ORZESZKAMI
10 sztuk:
ciasto:
- 180 g mąki pszennej
- 60 g cukru trzcinowego
- kopiasta łyżka ciemnego kakao
- kopiasta łyżka przyprawy do piernika, dobrej jakości
- łyżeczka sody
- 150 g jogurtu naturalnego
- 50 g śmietany 18%
- pół szklanki oleju
- jajko
dodatkowo:
- 250 serka mascarpone
- orzechy włoskie
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
W jednej misce mieszamy składniki płynne, a w drugiej suche. Łączymy je ze sobą.
Do papilotek nakładamy po łyżce ciasta.
Pieczemy około 20 minut w 180 stopniach (do suchego patyczka).
Wystudzone babeczki smarujemy łyżką serka mascarpone i dekorujemy orzechami.
Smacznego 🙂
Zobacz pozostałe zdjęcia oraz nasze dekoracje do wypieków i słodkości z bożonarodzeniowej kolekcji: